Wielki wybuch, którego nie było!

Oppeln w latach 20. XX wieku to małe, spokojne i nieco zapomniane miasto. I właśnie w takiej, nieco sielankowej scenerii, miała mieć miejsce jedna z największych katastrof w historii Opola. Przemysł na terenie miasta to głównie cementownie, których wysokie kominy były widoczne z daleka. Jednak to nie powszechne na terenie miasta zakłady cementowe są częścią legendy, którą chcemy wam przybliżyć. A może to wcale nie legenda? Może historia o potężnym wybuchu jest prawdziwa? W końcu informacje o niej znajdziemy w kilku wiarygodnych źródłach...

Wybuch, w którym miało zginąć kilka tysięcy ludzi, a prawie połowa miasta zniknąć z powierzchni ziemi, miał mieć miejsce w opolskim zakładzie produkcji nawozów mineralnych, który działał prężnie w 1920 roku. W trakcie produkcji nawozów, wytwarzany był produkt uboczny – amoniak. Był on składowany w głębokim wykopie, który był pozostałością po wydobyciu gliny. Przez kilka lat produkcji zebrano w ten sposób całkiem pokaźną ilość amoniaku. Źródła podają, że mogło uzbierać się nawet 10 000 ton substancji!

Sposób składowania i czas sprawiły, że amoniak przybrał postać zbitej skały. Gdy po kilku latach powstało zapotrzebowanie na takie odpady, postanowiono rozpocząć ich sprzedaż. Był tylko jeden problem - jak podzielić na fragmenty zbitą masę, której nie udawało się rozdzielić przy pomocy łomów i kilofów? Oczywistym rozwiązaniem był udział materiałów wybuchowych. Saperzy zalecili używanie małych ilości czarnego prochu. Początkowo osoby odpowiedzialne za sprzedaż odpadu stosowały się do zaleceń. Jednak jak to zwykle bywa – pewnego dnia postanowiono ów sposób wydobycia "ulepszyć". Zarządca firmy stwierdził, że czarny proch to przestarzała technologia i należy zacząć używać trotylu! Nie zwrócił jednak uwagi na mały szczegół.

W przeciwieństwie do prochu, trotyl ma działanie rozpryskowe. W ten sposób przy pierwszej próbie eksplozji wysadzono całość zgromadzonego w dole amoniaku. Efekt? Po zakładzie chemicznym nie został nawet ślad. Odłamki leciały na odległości 5-10 kilometrów, a jeden z kawałków zbitego amoniaku przebił dach domu oddalonego o 15km od miejsca wybuchu. Co ciekawe, o tajemniczym wybuchu w Oppeln wypowiadał się m.in. niemiecki profesor Fritz Haber – laureat nagrody Nobla w dziedzinie chemii. W swoich wspomnieniach mówił o 600 ofiarach, a sam wybuch, według niego, miał mieć miejsce w trakcie produkcji nawozów. 

Ile jest prawdy w tej historii? Ciężko jest dzisiaj znaleźć jakiekolwiek ślady po wybuchu. Brak też informacji o dokładnej lokalizacji wspomnianego zakładu. Jednak o fakcie wybuchu mówią dwa niezależne od siebie, a nawet wrogie sobie, źródła. Zarówno amerykańska jak i rosyjska praca przytaczają historię o tajemniczym wybuchu o ogromnej sile, który miał zniszczyć miasto Oppeln w Niemczech.

Pewne jest, że miasto w latach 20 nie straciło połowy zabudowy. Brak też większej liczby informacji potwierdzających to zdarzenie. Całkiem możliwe, że wybuch miał miejsce, ale jego siła była zdecydowanie mniejsza. Możliwe także, że tak silny wybuch miał miejsce w niemieckim Oppeln – ale nie było to nasze, dzisiejsze Opole. 

Tekst: Grzegorz Bogdoł
fot.[Landesbildstelle Oberschlesien]