Czy mieszkańcy potrzebują ogródków?
Nowe władze miejskie robią wszystko by ożywić centrum Opola. Miejsce, w którym od dłuższego czasu królują wszelkiego rodzaju instytucje bankowe, biura podróży, sklepy, ale brak jest tego, co przyciągałoby mieszkańców wieczorami. Rozwiązaniem tak postawionego "problemu" mają stać się ogródki 24/7. Pomysł nie tyle dobry co dla rynku i znajdujących się na nim lokali - zabójczy...
Podstawową różnicą pomiędzy rynkiem w Opolu, a rynkami Krakowa czy Wrocławia jest fakt, że w naszym mieście, ścisłe centrum jest zamieszkane. We Wrocławiu w kamienicach, które otaczają główny plac miasta znajdują się głównie biura czy lokale usługowe. Nie ma więc takiego problemu (lub jest on zminimalizowany), że komuś przeszkadza nocne życie. U nas jest inaczej. Przekonali się o tym nie raz najemcy lokali. Ci sami, którzy wielokrotnie skarżyli się na konflikty na linii najemca - wspólnota mieszkaniowa. Obawiam się, że najnowszy pomysł na ożywienie Rynku będzie dla niego gwoździem do trumny. Sprawa jest prosta. By lokal mógł otrzymać pozwolenie alkoholowe, zgodę musi wyrazić wspólnota mieszkaniowa. Nie może być to zwyczajowe 51%, a 100% właścicieli, którzy wyrażają zgodę. Wyobraźmy sobie teraz, że ogródki działające non stop stają się powodem jeszcze większych niedogodności dla mieszkańców. Jak myślicie czy w takim wypadku będą optymistycznie podchodzić do nowych lokali w swoich parterach? Ja mam wątpliwości. Mam wątpliwości i moim skromnym zdaniem, taki ruch tylko zwiększy liczbę banków w ścisłym centrum. Powie ktoś, że jak się "starym dziadkom nie podoba to wypad na wieś". Uwielbiam takie komentarze w Internecie. Polecam osobom kryjącym się pod takimi wypowiedziami wczuć się w rolę mieszkańca Rynku, któremu po nocach dudni ogródkowa muzyka czy rechot podchmielonej "elity".
Oczywiście nie mówię, że sam pomysł na ożywanie Rynku jest zły. Jednak urzędnicy nie powinni zapominać o specyfice naszego centrum. O tym ,że mieszkają tam ludzie, którzy mają bardzo duży wpływ na to jak Rynek wygląda. Bez nich, a przede wszystkim bez ich poparcia nasz główny plac miejski nadal swoje życie będzie kończył o 17:00. Zastanówmy się więc nad tym, kiedy po raz kolejny będziemy wracać z nocnych wojaży do cichego domu, bo inaczej nasz Rynek może skończyć jak w znanym powiedzeniu. "Operacja się udała. Pacjent zmarł".
Podstawową różnicą pomiędzy rynkiem w Opolu, a rynkami Krakowa czy Wrocławia jest fakt, że w naszym mieście, ścisłe centrum jest zamieszkane. We Wrocławiu w kamienicach, które otaczają główny plac miasta znajdują się głównie biura czy lokale usługowe. Nie ma więc takiego problemu (lub jest on zminimalizowany), że komuś przeszkadza nocne życie. U nas jest inaczej. Przekonali się o tym nie raz najemcy lokali. Ci sami, którzy wielokrotnie skarżyli się na konflikty na linii najemca - wspólnota mieszkaniowa. Obawiam się, że najnowszy pomysł na ożywienie Rynku będzie dla niego gwoździem do trumny. Sprawa jest prosta. By lokal mógł otrzymać pozwolenie alkoholowe, zgodę musi wyrazić wspólnota mieszkaniowa. Nie może być to zwyczajowe 51%, a 100% właścicieli, którzy wyrażają zgodę. Wyobraźmy sobie teraz, że ogródki działające non stop stają się powodem jeszcze większych niedogodności dla mieszkańców. Jak myślicie czy w takim wypadku będą optymistycznie podchodzić do nowych lokali w swoich parterach? Ja mam wątpliwości. Mam wątpliwości i moim skromnym zdaniem, taki ruch tylko zwiększy liczbę banków w ścisłym centrum. Powie ktoś, że jak się "starym dziadkom nie podoba to wypad na wieś". Uwielbiam takie komentarze w Internecie. Polecam osobom kryjącym się pod takimi wypowiedziami wczuć się w rolę mieszkańca Rynku, któremu po nocach dudni ogródkowa muzyka czy rechot podchmielonej "elity".
Oczywiście nie mówię, że sam pomysł na ożywanie Rynku jest zły. Jednak urzędnicy nie powinni zapominać o specyfice naszego centrum. O tym ,że mieszkają tam ludzie, którzy mają bardzo duży wpływ na to jak Rynek wygląda. Bez nich, a przede wszystkim bez ich poparcia nasz główny plac miejski nadal swoje życie będzie kończył o 17:00. Zastanówmy się więc nad tym, kiedy po raz kolejny będziemy wracać z nocnych wojaży do cichego domu, bo inaczej nasz Rynek może skończyć jak w znanym powiedzeniu. "Operacja się udała. Pacjent zmarł".