Fajermani z Oppeln
Najtragiczniejszy w historii Opola pożar, który miał miejsce w 1615 roku, był wypadkową wielu zbiegów okoliczności. Niekorzystnej pogody, niefrasobliwego zachowania ludzi i w końcu braku odpowiednich służb. (O historii tego pożaru przeczytasz tutaj). Brak straży ogniowej, która mogłaby w zorganizowany sposób walczyć z trawiącymi miasto pożarami było czymś, co doskwierało wielu miastom. Dziś nie wyobrażamy sobie miejscowości bez choćby ochotniczej jednostki straży pożarnej. To właśnie jednostki ochotnicze rozpoczęły w Opolu jako pierwsze walkę z żywiołem ognia.
Ochotnicza straż pożarna w Opolu funkcjonować zaczęła w 1862 roku. Była to elitarna jednostka, w której służyć mogły tylko osoby zasłużone dla miasta. Nic więc dziwnego, że dyrektorami jednostki zostawali najwybitniejsi opolanie. Taka posada to prestiż i niezwykła nobilitacja w oczach wszystkich mieszkańców. Remiza strażacka swoją pierwszą siedzibę otrzymała w niewielkim, drewnianym budynku nad brzegiem Młynówki przy ul. Szpitalnej. Jednak już po kilkunastu latach postanowiono przenieść remizę do bardziej reprezentacyjnego i przede wszystkim większego budynku, który musiał sprostać ciągle rozwijającej się jednostce. Wybór padł na Mały Rynek i budynek w sąsiedztwie szkoły klasztornej sióstr De Notre Dame. Do dziś można rozpoznać miejsce pierwszej remizy po charakterystycznym ogrodzeniu zakonu, które to było… bramą wjazdową do budynku (na zdjęciu powyżej). Co ciekawe na wyposażeniu znajdował się nie tylko sprzęt gaśniczy, ale m.in. konna karetka do transportu rannych.
Prawdziwy nawał roboty czekał opolskich strażaków na przełomie XIX i XX wieku. Sporym problemem okazało się jednak informowanie o wybuchu ognia. W takiej sytuacji najczęściej trzeba było osobiście stawić się w jednostce lub czekać, aż pożar będzie na tyle duży, że zostanie zauważony przez innych. Dla rozwiązania tego problemu postanowiono udostępnić kilka punktów na terenie całego miasto, z których można było informować o pożarze — swoistych budek telefonicznych. W ten sposób straż zwiększyła swoją skuteczność i szybciej mogła reagować na niebezpieczne sytuacje. Do akcji strażaków wzywano nie tylko przy okazji pożarów. Zajmowali się oni m.in. rozbijaniem kry na zamarzniętej Odrze oraz brali udział w różnej maści jubileuszach, pogrzebach i miejskich uroczystościach. W 1930 roku, kiedy w mieście coraz popularniejsze stawały się aparaty telefoniczne, straży miejskiej nadano łatwy do zapamiętania numer. W kryzysowych sytuacjach opolanie mogli dzwonić po pomoc wybierając numer 2222.
TEKST: Grzegorz Bogdoł