Jak karano przestępców – o sądach w dawnym Opolu
Przełom XVII i XVIII wieku to czas dużych przemian administracyjnych. W tym czasie tworzą się także zręby sądownictwa, które coraz mocniej przypomina współczesne organy sprawiedliwości. Kto odpowiadał za porządek w mieście w wiekach średnich i jak radzono sobie z przestępcami?
Drugi z organów sprawiedliwości tworzony był przez miasto – sąd miejski, składał się z wójta oraz 7 ławników. O ile wójt wybierany był przez właściciela miasta, o tyle ławników do sądu nominowała rada miasta. Sąd miejski zajmował się sprawami, na pozór, mniejszej wagi, jednak często budzącymi ogromne społeczne emocje. Wzajemne oskarżenia, wyzwiska czy bijatyki rozpalały miasto do czerwoności i sprawiały, że na ogłoszenie wyroków stawiali się nie tylko główni zainteresowani, ale także liczne grono ciekawskich. Sąd miejski rozpatrywał także przestępstwa tzw. ścigane z urzędu, w większości były one związane z porządkiem publicznym i szeroko rozumianą moralnością. W owym czasie sądzono się głównie o nieoddane długi, czasem bardzo niewielkie kwoty, pomówienia, obelgi i kradzieże. Status księstwa opolskiego i raciborskiego określał szczegółowo, jakie słowa uznawane są za obraźliwe i ich użycie wobec drugiej osoby może skutkować pozwem. I tak wobec kobiet za jedyne obelżywe słowo uznano "kurwa" z zastrzeżeniem, że obraźliwe jest tylko wtedy, kiedy wypowiadający nie może udowodnić prawdziwości tego określenia wobec kobiety. W przypadku mężczyzn za słowa obraźliwe uznawano: chłop, falusznik (od fallus), skurwysyn, bękart i złodziej. Obelgi takie karano karami pieniężnymi lub więzieniem.
Struktura sprawy może wydawać się nam znajoma. Już od XVII wieku w sądzie pojawiają się zawodowi adwokaci, którzy wówczas nazywani byli „opiekunami sądowymi”. By móc zwrócić się do sądu z pozwem należało być mieszkańcem Opola, pozywać mieszkańca miasta lub odwoływać się do sprawy mającej miejsce w mieście. Sąd miejski nie miał prawa wydawać wyroków na szlachtę i duchowieństwo, mógł jednak ich przesłuchiwać, kiedy byli świadkami w innych sprawach. Przez większość lat sąd zbierał się dwa razy w roku, jednak dla wybranych (majętnych) skarżących istniała możliwość zwołania posiedzenia - oczywiście za odpowiednio wysokie wynagrodzenie.
Sąd ogłaszając wyrok miał do wyboru naprawdę szeroki wachlarz kar. Ciekawym jest fakt, że opolska temida rzadko wymierzała karę śmierci w porównaniu z sądami w innych miastach. Dużo częściej korzystano m.in. z kar chłosty, więzienia, zakucia w kuny i kar finansowych. Te ostatnie były szczególnie częste, jednak w związku z bardzo dużą biedą w mieście, równie często były umarzane. Chłosta, tak popularna na Śląsku, w Opolu przez ponad 200 lat zasądzona była tylko raz! Zakucie w kunę (łańcuchy przymocowane do muru) stosowana w Opolu całkiem często, jako zamiennik występującego w innych miejscowościach pręgierza. Opolskie kuny znajdowały się przy wejściu do ratusza. Chyba najłagodniejszą formą kary były przeprosiny. Wygłoszone oficjalnie i publicznie (czasem na piśmie) wedle stałej formuły, który składała się z przeprosin, oświadczenia o wcześniejszym pomówieniu oraz pochwała ofiary, jako dobrego obywatela i sąsiada.
Tekst: Grzegorz Bogdoł
Na podstawie "Opole II. Mieszkańcy: życie i obyczaje w XVII i w początkach XVIII wieku" R. Sękowskiego.