Jak karano przestępców w dawnym Opolu?
Chłosta – czyli najbardziej surowa forma kary, jaka mogła spotkać skazanego. Jak już było powiedziane, opolski sąd był niezwykle łagodny w swoich osądach. Na dowód tego niech będzie fakt, że w ciągu blisko 100 lat, na przełomie XVII i XVIII wieku, kara chłosty zasądzona była tylko jeden raz – złodziejowi, który włamał się do dominikańskiego browaru! Równie rzadko co kary cielesne, skazany był zmuszony do opuszczenia miasta. Wypędzenie z miasta mogło w niektórych przypadkach przyjmować nieco ironiczną formę „uroczystości” miejskiej. Na takie wydarzenie spraszani byli miejscy oficjele, a także mieszkańcy. W tym samym czasie do takiego wypędzenia doszło również tylko 1 raz! Lokalna prostytutka, na którą doniosła żona jednego z „klientów” została oskarżona o pobicie i groźby względem żony byłego usługobiorcy i ostatecznie wraz z dzieckiem wypędzona z Opola. Zakaz przebywania w Opolu obejmowały wyłączenie obszar miasta otoczony murami miejskimi, dlatego najczęściej wypędzeni zamieszkiwali na Zaodrzu, które nie podlegało tym obostrzeniom.
W Opolu znajdowały się osobne więzienia dla kobiet i osobne dla mężczyzn. Dla skazanych za lekkie przewinienia przygotowano cele w opolskim ratuszu. Niestety miejsc było w nim zbyt mało i w miarę potrzeb, kolejnych skazanych umieszczano w aresztach na terenie bram miejskich oraz w siedzibie straży miejskiej. Dla skazanych za cięższe przewinienia miejsce przygotowano w baszcie Wilk – dzisiaj na terenie zakonu sióstr de Notre Dame przy Małym Rynku. Co ciekawe, czas jaki skazany spędzał w więzieniu nie był określony wyrokiem sądu (poza nielicznymi wyrokami). Kara więzienia powiązana była z karą finansową, a wolność zyskiwano w momencie wpłacenia odpowiedniej kwoty określonej w wyroku.
TEKST: Grzegorz Bogdoł
fot.[Brama Odrzańska, w której znajdowały się m.in. pomieszczenia dla skazańców]