Fraucymerka knechtów wojańskich! Słów kilka o obelgach w dawnym Opolu

W polskim prawie bez trudu znajdziemy przepisy dotyczące znieważenia drugiej osoby. Ich obecność nie może dziwić, jednak z pewnością zaskakujący może być fakt, jak długą tradycję mają regulacje dotyczące obrazy innych osób.

Pierwsze przepisy regulujące kwestie obrazy pojawiły się w księstwie opolskim i raciborskim w XVII wieku. W statucie księstwa, a dokładniej w jego części zatytułowanej „O narzku czti” znajdziemy aż dziewięć rozdziałów poświęconych obrazie czci i osób. Statut poza ogólnymi obrazami określał też z dużą szczegółowością sytuacje prowadzące do obrazy czci kobiet i mężczyzn.

Rozdział poświęcony obrazie kobiet był stosunkowo krótki. Za obraźliwe uznano m.in. słowo „kurwa” jednak z zastrzeżeniem, że osoba wypowiadające je w stronę kobiety, nie jest w stanie udowodnić prawdziwości takiego stwierdzenia. Oczywiście fantazja ówczesnych opolan nie znała granic, to też słowo „kurwa” było „upiększane” dodatkowymi przymiotnikami. I tak pojawiały się sformułowania takie, jak kurwa: generalna, sakramencka, podwójna czy wypajczowana (zużyta). Za jedno z najciekawszych określeń w tym kontekście można uznać sformułowanie „fraucymerka knechtów wojańskich” czy „ma dzieci niedzielnych” – co oznaczało, że obrażana kobiet ma dzieci z różnymi mężczyznami.  

W przypadku obelg skierowanych w stronę mężczyzn lista słów zakazanych była znacznie dłuższa. Przede wszystkim za obraźliwe uznano słowo „chłop” z zastrzeżeniem, że jest ono obraźliwe jeżeli odbiorcą są przedstawiciele mieszczaństwa, stanu duchowego lub szlachty. Wszystkich mężczyzn obrazić można było używając m.in. słów: skurwysyn, bękart, złodziej, szelma, gnojek, Judasz, lapitronek (pijak) czy (od fallus) falusznik. Faktycznie jednak wiele zależało od kontekstu, w jakim użyte zostało dane słowo i zaciekłości obu osób. I tak pojawiły się zarzuty o obrazę przy użyciu słów: Polak, bogacz, obieżyświat czy diabeł.

W przypadku doprowadzenia do rozprawy sądowej skazanemu za obrazę czci groziła grzywna lub kara pozbawienia wolności. W praktyce jednak opolski sąd najczęściej zasądzał przeprosiny. Zdarzały się też wyroki, w których sąd uznawał, że co prawda do znieważenia doszło, ale druga strona sobie na to zasłużyła. W takiej sytuacji przepraszać musieli zarówno oskarżony, jak i poszkodowany. Do tego dochodziły koszty postępowania sądowego. To wszystko sprawiało, że rozprawy o obrazę były niezwykle rzadkie.

Tekst: Grzegorz Bogdoł
Na podstawie "Opole II. Mieszkańcy : życie i obyczaje w XVII i w początkach XVIII wieku" Roman Sękowski.